Translate

środa, 13 kwietnia 2016

Powiatowy konkurs „W pustyni i w puszczy - co było dalej…” Rozstrzygnięty!

Rok 2016 ogłoszony został przez Senat Rzeczypospolitej Polskiej Rokiem Henryka Sienkiewicza. Z tej okazji  uczniowie klas IV – VI z powiatu częstochowskiego wzięli udział    na wymyślenie dalszych przygód Stasia i Nel.

Po raz kolejny uczennice  naszej szkoły brały udział w konkursie literackim, tym razem upowszechniały twórczość H. Sienkiewicza. W eliminacjach szkolnych wyłoniono dwie prace D. Hasikowskiej i A. Jakubczak, które wysłano  na etap powiatowy w Częstochowie.         Finał konkursu i wręczenie nagród nastąpił w Regionalnym Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli „WOM”  w Częstochowie w dniu 20.04.2016r.                                                   Jury doceniło kreatywność  i oryginalność przedstawionej historii oraz  świadome  i twórcze nawiązanie do powieści W pustyni i w puszczy.  Wszyscy uczestnicy wzięli udział w quizie        „ Znam powieść H. Sienkiewicza” oraz zostali nagrodzeni dyplomami i drobnymi upominkami.               
Gratulujemy naszym uczennicom , a zwłaszcza Dominice Hasikowskiej zajęcia II miejsca. 

 Życzymy dalszych sukcesów w rozwijaniu swoich zainteresowań i talentów pisarskich! Zachęcamy wszystkich uczniów do udziału w konkursach.

Zwycięska praca:


Spotkanie z Afryką

 Po powrocie do Polski młodzi państwo Tarkowscy zamieszkali w Warszawie. Było to dla nich nowe doświadczenie. Kraj znali jedynie z opowieści rodziców. Polska właśnie odzyskała niepodległość. W działalność polityczną zaangażowany był Gabriel Narutowicz. To wielki mąż stanu , a zarazem przyjaciel Władysława Tarkowskiego, ojca Stasia. Stanisław także poświęcił się życiu politycznemu i tak jak kiedyś jego ojciec stał się prawdziwym patriotą. Obejmował różne stanowiska rządowe. Nel natomiast zajęła się prowadzeniem domu. Urodziła dwóch synów. Często opowiadała im o przygodzie, którą przeżyła z ich tatą, podróżując przez pustynię  i puszczę.                                                                                                                                                          Po cichu marzyła o powrocie na dziki „Czarny ląd”. Strasznie przygnębiająca była dla niej zima. Przyzwyczajona do gorącego klimatu, źle znosiła chłody panujące w Polsce, tęskniła za egzotycznymi zwierzętami, wielkimi baobabami… Kilka razy nawet prosiła Stasia, aby wybrali się tam z dziećmi, ale mocno zaangażowany w walkę o utrzymanie niepodległości w kraju,    nie podzielał chęci podróży z żoną.                                                                                                                Mijały lata... Chłopcy Władysław i Jerzy (imiona otrzymali po dziadkach- Władysławie Tarkowskim i George Rawlisonie) często widzieli smutek w oczach ich ślicznej matki.

***

Był piękny, majowy dzień. Tarkowscy wybrali się całą rodziną do cyrku. Przy nawale zajęć jakie miał Stanisław, wyprawa ta była nie lada atrakcją. Podczas przedstawienia wszyscy przeżywali pokazy iluzjonistów, woltyżerów. Nel zadowolona, że wreszcie wszyscy razem bawią się, odzyskała swoją młodzieńczą radość. Nagle zaczęła z zainteresowaniem śledzić każdy krok wielkiego, ciężkiego zwierza, który pojawił się na arenie. Miała wrażenie, że widzi go nie pierwszy raz.

-Popatrz Stasiu- szepnęła szczebiotliwie. -Toż nasz King!

-Nie opowiadaj bzdur. Jesteśmy w Polsce, a tamten słoń pewnie już nie żyje-odpowiedział Tarkowski.

Pełna obaw, ale również nadziei nie mogła skupić się na niczym innym. Chociaż całą rodziną mieli spędzić popołudnie, to ona ciałem była z nimi, ale duchem ciągle krążyła wokół tamtego słonia z cyrku.                                                                                                                           

 Ta młoda, rozsądna i dystyngowana kobieta wpadła na iście szalony pomysł. Gdy wszyscy już spali, ubrała się i pod osłoną nocy zakradła się do cyrku. Wśród wozów, przyczep odnalazła ogrodzenie, za którym powinien być słoń. Na próżno wołała i wypatrywała go, nic się tam nie poruszało. W pewnym momencie coś głośno jakby jęknęło.

-Hej King! Czy to ty mój przyjacielu? King! King! Czy to ty ?

Odpowiedziało jej ciche charczenie. Wystraszona, ale i ciekawa postanowiła przecisnąć się między kratami, by podejść bliżej. Ruszyła i w rogu zauważyła wielką górę. Podeszła bliżej. Góra znowu się poruszyła i chrapnęła.

-King, czy to ty? Proszę, jeśli tak to daj mi jakiś znak- prosiła przestraszona Nel.

Wtedy słoń próbował zaryczeć. Drobna kobieta dopadła do niego i strasznie mocno się przytuliła, zaczęła płakać, głaskać i mówić do niego. Trwało to ledwie chwilę, bo nagle rozbłysnęła lampa  i zaczęli zbiegać się ludzie. Ktoś krzyczał, żeby stamtąd wyszła, ktoś wezwał policjantów. Prawie siłą zabrano ją z klatki. Powiadomiony Stanisław pojawił się na posterunku policji bardzo szybko.

-Nel, czy ty zwariowałaś? -krzyknął.                                                                                                              -Nie Staś! To jest King! Nasz King! Nie pamiętasz?                                                                                                -Nel to prawie niemożliwe!                                                                                                                       -Możliwe, bo to on. Proszę, chodź tam ze mną! On jest chory, pomóżmy mu!- błagała Nel.                                                            -Kochanie pomyśl! To było tak dawno, tamten słoń już pewnie nie żyje.                                                          -Staś ja sprawdzałam, słonie afrykańskie żyją ponad 50 lat, a ten ma co najwyżej 38 lat. Proszę chodź tam ze mną, pomóżmy mu.

Zapanowało milczenie. Przez chwilę Stanisław zastanawiał się, ale w końcu zgodził się                             i pojechali do cyrku.

-Proszę państwa słoń jest chory i nie możecie tam iść-zatrzymał ich brodaty olbrzym.                                                                 -Proszę tylko na chwilę, zobaczymy go i pójdziemy sobie – prosiła ze łzami w oczach Nel.

Mężczyzna był uparty, ale widząc błagalny dziecięcy wzrok w tej już dorosłej kobiecie zmiękł    i wpuścił ich. Wzruszył się i opowiedział, jak słoń do nich trafił, że odkupili go z innego cyrku, gdzie był bity i głodzony. Gdy to mówił, Nel rozpłakała się.

-Musimy mu pomóc Staś! To mój… to nasz przyjaciel- łkała kobieta.                                                                         Weszła do klatki, głaskała słonia i płakała, a on patrzył smutnymi, ale ciepłymi oczami.

-Walcz King! Walcz! Błagam! – pełna wiary krzyczała Nel.

Staś zrozumiał, że to jest King i już dłużej nie mógł patrzeć na cierpienie tej dwójki przyjaciół. Kazał wezwać weterynarza. Gdy tamten przybył, zajął się leczeniem słonia. Kosztowało to majątek, ale opłacało się. Ceny życia przyjaciela, nie można przeliczać na pieniądze. Dzięki wpływowym przyjaciołom w świecie polityki i nie tylko, Tarkowscy zebrali ogromną kwotę na podróż Kinga do Afryki. Udało się. Słoń wrócił do domu! Całe szczęście, że nie stracił swojego instynktu dzikiego zwierzęcia.

-Widzisz Staś! To był, zaraz po tobie, największy mój przyjaciel. On kiedyś uratował mnie, dał mi tyle radości w tamtych trudnych afrykańskich chwilach, a teraz ja mogłam się zrewanżować jemu. Kocham cię. Tak bardzo cię kocham i dziękuję!- powiedziała i mocno przytuliła męża.

                Poczuła się tak, jak ta mała, bezbronna Nel 25 lat wcześniej, w strasznej, dzikiej Afryce. Ale tak, jak wtedy tak i teraz mogła liczyć na swojego największego przyjaciela-Stasia. Pomyślała, że chociaż ona nie mogła jechać do Afryki, żeby pożegnać się z nią-to Afryka przyszła do niej.

Dominika Hasikowska





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz